Pojmanie jezusa

                                                                                                                                 Z Ewangelii według św. Marka 14, 43-50

I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić». Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli.

Mój Jezu, przychodzę do Ciebie by zjednoczyć się z Tobą w przeżywaniu Twej Męki, by ofiarować Ci tę godzinę obecności, miłości, współczucia i dziękczynienia. Godzinę czuwania, której nie ofiarowali Ci uczniowie w Ogrodzie Oliwnym, a której tak bardzo pragnąłeś. Chcę rozważać i przeżywać z Tobą każdy moment Męki, każdą gorycz i cierpienie przyjęte dla mojego szczęścia i zbawienia. Poprowadź mnie przez tajemnicę Twojej ofiary i pozwól mi wniknąć w tajniki Twego Serca i Twojego bólu, choć wiem, że nie jestem zdolny by go w pełni zrozumieć i poczuć. Podaruje mi Panie tę cząstkę siebie, do której zechcesz mnie dopuścić, tak by moje serce zostało przez Ciebie zdobyte, z Twoim przebite i złączone.
Przyjmij tę modlitwę jako wyraz wdzięczności złożony w imieniu każdego człowieka, bo za każdego z nas pojąłeś szaleństwo Krzyża, by odkupić nas swoją miłością.

Maryjo, Matko zdradzonego w krytycznej chwili Pana, poprowadź mnie przez to rozważanie, bo bardzo pragnę ofiarować Mu tę godzinę czuwania. Ty łączyłaś się sercem z Synem cierpiącym w Getsemani. Byłaś złączona z Synem duchowo, z całą mocą macierzyńskiej miłości i troski. Dopomóż mi w proszę w złączeniu się z Jezusem przez intuicję ducha i modlitwę serca.

Pojmanie Jezusa

Panie widzę Cię, gdy po ciężkiej, pełnej udręki i trwogi modlitwie, którą zanosiłeś do Ojca w Ogrodzie Oliwnym wychodzisz naprzeciw oprawcom. Wychodzisz wzmocniony łaską płynącą z posłuszeństwa i pokornego przyjęcia woli Ojca. Zdecydowany i pewny swej decyzji, ale też osamotniony w swojej tajemnicy. Obok Ciebie są uczniowie, którzy zawiedli i nie wytrwali w czuwaniu wraz z Tobą. Oni więc idą słabi, zaspani, półświadomi. Nie wiedzą jeszcze, że ten Ogród stanie się nie tylko sceną Twojej duchowej udręki, ale także sceną najpotworniejszej zdrady i ostatecznego opuszczenia w chwili próby.
Bóg staje naprzeciw człowieka przychodzącego by Go spętać i poprowadzić na śmierć. Staje wtedy i staje pokornie do dziś, świadomy wrogości i złych zamiarów. Jezus wystawia się na naszą łaskę i niełaskę. Wie, że wielu z nas przychodzi po niego jak po oskarżonego, jak po przestępcę, bo obarcza Go winą za swój los, za trudności i cierpienia. Jak chętnie pełen pychy człowiek skrępowałby Boże ręce i szarpał Jezusa, by ukarać Go i postawić przed swoim fałszywym sądem, przez ludzkim wymiarem niesprawiedliwości.
Stoisz Panie przed nami i tu jesteś w gronie przyjaciół, może słabych i często niewiernych, ale pragnących Cię pocieszyć i uwielbić. Niejednokrotnie jednak, ukryty w Eucharystii stajesz bezbronny naprzeciw oprawców, chcących Cię unicestwić, sprofanować, wyprowadzić na pohańbienie i śmierć. Ty jednak czekasz pokornie, zdany na wolę człowieka, czekasz w monstrancji, w tabernakulum, czekasz w każdej hostii. I niestety czasem spotykasz w człowieku nieprzyjaciela i zdrajcę. I niestety czasem przychodzisz do ludzkiego serca, by tam zostać spętany i skazany na mękę i śmierć. Chcę wynagrodzić Ci moją modlitwą te chwile goryczy.

Jezu przyszła po Ciebie kohorta – grupa uzbrojonych ludzi, by Cię pojmać pod osłoną nocy. To wysłannicy Arcykapłana, który działał pod wpływem zapiekłej nienawiści. Nie zdecydowali się jednak wystąpić przeciw Tobie jawnie, w blasku dnia, podczas, gdy nauczałeś lud. Przyszyli po Ciebie skrycie, podstępnie, bezprawnie, posługując się donosem Judasza. Człowiek zastawił na Boga pułapkę.
A Ty Panie stałeś przed zbrojną bandą spokojny, łagodny. Złączyłeś się z cierpieniem milionów ludzi krzywdzonych przez wieki przez niemoralne rządy. Bo władza, jak pokazuje historia tego świata, łatwo ulega deprawacji, sięga po narzędzia przemocy i gwałtu, posługuje się bezprawiem, a często motywuje wyłącznie nienawiścią i zemstą. Lubuje się w niszczeniu tych, o których wie, że są od niej lepsi. Do swoich celów wykorzystuje bezwolnych, złych i opłaconych pachołków, gotowych na realizację każdej podłości. Cierpienie ofiar okrutnych rządów, tyrańskich i despotycznych małych ludzi zanosisz teraz Panie przed tron Ojca jako swój własny, przeżyty realnie ból. Zanosisz też błaganie za pozbawionych sumienia ludzi, których wywyższyłeś władzą, a którzy sprzeniewierzyli się Twemu prawu i ludzkiej sprawiedliwości. I dla nich chcesz wysłużyć miłosierdzie, napełnić poznaniem własnego grzechu, skruchą i przemianą życia. To jednak rejony ludzkiej pychy, do której bardzo trudno dotrzeć łasce, dlatego tym większy jest Twój smutek. Pozwalasz im na przemoc, dajesz się spętać jak przestępca i wlec po zaułkach i ulicach świętego miasta.
Ludziom przez Ciebie wybranym dajesz skosztować swojego krzyża. Ci, którzy są najbliżej Twego serca często doświadczają Twoich udręk czy to w sposób mistyczny, czy fizyczny. Ileż razy sami doświadczamy przemocy, a ileż razy jesteśmy jej świadkami. Mogliśmy obserwować np. nieludzkie obchodzenie się z Twoim kapłanem zaaresztowanym w Wielki Czwartek, skutym i wleczonym na pohańbienie i pośmiewisko. Dałeś mu bardzo czytelny udział w swoim cierpieniu, a my to widzieliśmy na własne oczy. Widzieliśmy spętanego i okrutnie zamordowanego bł. Księdza Jerzego Popiełuszkę, któremu w imieniu władzy mundurowi oprawcy związali ręce i nogi tak, by się zadusił. Czy te znaki obudziły w nas święte oburzenie, współcierpienie współczucie i grozę, czy trwaliśmy w bezpiecznej obojętności, zimnej analizie, jak to często robimy wobec Ciebie – Boga samego. Jak powiedział ks. Jerzy Popiełuszko: „Sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu, albo dla wygodnictwa akceptujemy zło”.
Ulecz mnie Panie z niedostrzegania prawdy, że Twoje cierpienie powtarza się wciąż w wybranych przez Ciebie duszach. Ulecz z obojętności na niesprawiedliwość i okrucieństwo dokonywane w imieniu prawa, porusz moje serce, by łączyło się z Tobą spętanym i pojmanym przez oddział żołdaków.

Jezu Ty Król Wszechświata zostałeś potraktowany jak przestępca i nie stawiłeś agresorom oporu. A przecież mogłeś to zrobić, bo już pod Twoim pierwszym spojrzeniem, powaleni mocą wypowiedzianego przez Ciebie własnego imienia: „Ja Jestem” padli na ziemię jak martwi. Ty jednak wyrzekłeś się swej mocy i pozwoliłeś ludziom czynić co zechcą. Zakryłeś swój Boski majestat, aby wypełnić dzieło zbawienia przez krzyż.
Wstrzymałeś swą nieograniczoną moc przed bandą chłystków i zabroniłeś używać przemocy uczniom. Przecież osłabiony brakiem modlitwy Piotr natychmiast chwycił za miecz, w pierwszym ludzkim odruchu obrony Mistrza. Ostrze miecza obcięło ucho jednego z żołnierzy – Malchusa. Co wtedy zrobił mój dobry Jezus? Czy odczuł satysfakcję, że jest chroniony przez towarzyszy? Nie, zmartwił się, że Piotr odpowiedział przemocą na przemoc.
Chryste nawet w tak drastycznej chwili, jako kolejny znak swej dobroci, udzieliłeś Panie uczniom cennej nauki, którą świat powtarza jak przysłowie, nie wiedząc często, że pochodzi ona z Twoich ust „Kto mieczem wojuje od miecza ginie”. Swego ucznia ostrzegłeś, wskazałeś mu właściwą dla tej chwili drogę, ale to nie koniec Twej szlachetności. Od razu naprawiłeś błąd przyjaciela i ulitowałeś nad okaleczonym wrogiem. Uleczyłeś jego ucho, rana zniknęła. Czy ów uzdrowiony żołnierz odpłacił Ci wdzięcznością? Czy odsunął od związywania Twoich uzdrawiających rąk ? Nie wiemy. Wiemy jednak jak powinien postąpić, wiemy, że Twoje miłosierdzie powinno poruszyć kamień jego serca. Dlatego proszę Cię Jezu uczyń moje serce wdzięcznym za drobne i większe cuda, których dokonujesz w moim życiu i w życiu innych ludzi. Uczyń moje oczy wrażliwymi, by te cuda dostrzegać. Przyjmij przebłaganie za tych, którzy nie potrafią być wdzięczni i za tych, którzy kierowani gorącą krwią uciekają się do przemocy oraz za tych, którzy stosują ją z zimnej nienawiści.
Ty Jezu poddajesz się uzbrojonej bandzie łagodny jak baranek prowadzony na rzeź, bo na to przyszedłeś na świat – zwyciężyć szatańską złość łagodnością, nieposłuszeństwo posłuszeństwem, a nienawiść miłością

Gdy zostałeś już spętany powrozami – przez Tobą była droga już tylko w jedną stronę – ku Golgocie. Droga wybrana świadomie z miłości. W tym momencie zostałeś na niej sam naprzeciw wrogów. Twoi przyjaciele, widząc co się dzieje – po prostu uciekli. Wszyscy.
Twoje czułe serce doznało palącej rany zadanej także przez tchórzliwość i niewierność najbliższych. Pozwól mi Panie teraz otulić Twe serce miłością, wynagrodzić Ci tę chwilę modlitwą i wytrwaniem w postanowieniu przemiany życia. Ja wiem, że przyjąłeś ten hańbiący moment męki dla mnie osobiście, by wyzwolić mnie z pęt grzechu, zniewoleń, buntu, z wszelkich pęt szatana,
Przyjmij moje uwielbienie za udręki, jakie przyjąłeś za swój grzeszny lud. Przyjmij uwielbienie za Twoją identyfikację i współcierpienie z ofiarami przemocy i bezprawia. Przyjmij moje błaganie i zadośćuczynienie za grzech nadużywania władzy, choćby w najbardziej minimalnych jej wymiarach.

Panie mój i Królu, mój Bracie i Przyjacielu pozwalając się związać i wlec po zaułkach - Ty niewinny Baranku swoją pokorą zmywasz z ludzkości brud przemocy i agresji. Uwielbiam Cię za to i dziękuję.
Uwielbiam Twoje łagodne oczy i serce przepełnione miłosierdziem. Pozwoliłeś mi wniknąć nieco w tę godzinę swej Męki, pobłogosław mnie więc Panie swą laską, bym wytrwał przy Tobie w każdym momencie życia i abym nigdy nie wzgardził owocami Twego Krzyża. Obdarz mnie i inne dusze łaską szczerego żalu za grzechy i szczerej wdzięczności za ich odkupienie.
Patrzę teraz w Twoje oblicze zakryte pokornie bielą hostii. Widzę Cię jednak Jezu oczami wiary i wiem, że moją obecnością przy Tobie teraz, a przez to także w chwili aresztowani, a mogę choć w maleńkim stopniu pocieszyć Ciebie – mojego Boga,
Maryjo dziękuję Ci za Twoją obecność i ten szczególny czas modlitwy, trzymaj mnie proszę przy Twoim Niepokalanym Sercu, bo przy nim niezawodnie usłyszę bicie Serca Jezusa.

Autor rozważań Dorota
Matthias Stom — Pojmanie Chrystusa, 1649 r. (źródło: wikimedia)