OIP

                                                                                                                                Z Ewangelii według św. Mateusza 26, 59-68

„Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: «On powiedział: "Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować"». Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?» Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?» Jezus mu odpowiedział: «Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich».Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?» Oni odpowiedzieli: «Winien jest śmierci». Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?»”

Mój Jezu, przychodzę do Ciebie by zjednoczyć się z Tobą w przeżywaniu Twej Męki, by ofiarować Ci tę godzinę obecności, miłości, współczucia i dziękczynienia. Godzinę czuwania, której nie ofiarowali Ci uczniowie w Ogrodzie Oliwnym, a której tak bardzo pragnąłeś. Chcę rozważać i przeżywać z Tobą każdy moment, każdą gorycz i cierpienie przyjęte dla mojego szczęścia i zbawienia. Poprowadź mnie przez tajemnicę Twojej ofiary i pozwól mi wniknąć w tajniki Twego Serca i Twojego bólu. Wiem, że nie jestem zdolny by go w pełni zrozumieć i poczuć, ale podaruj mi Panie tę cząstkę siebie, do której zechcesz mnie dopuścić, tak by moje serce zostało przez Ciebie zdobyte, z Twoim przebite i złączone.

Maryjo, Matko osądzonego Pana, poprowadź mnie przez to rozważanie. Bardzo pragnę ofiarować Mu tę godzinę czuwania. Ty byłaś złączona z cierpiącym Synem całą mocą macierzyńskiej miłości i troski. Dopomóż mi w proszę w zjednoczeniu się z Jezusem przez modlitwę serca.

PROCES

Po pojmaniu w Ogrodzie Oliwnym, spętanego powrozami zaciągnięto Cię Panie do Annasza. Tu rozpoczął się sąd na Tobą. Człowiek wytoczył Bogu proces. Sfingowany. Od Annasza odesłano Cię do Kajfasza – pełniącego urząd najwyższego kapłana, potem do Piłata i Heroda, na koniec znów do Piłata. Taka galeria niesprawiedliwych sędziów patrzyła z pozycji siły w twarz Boga. W pałacu Kajfasza rozegrało się przedstawienie nazwane sądem, tu mieli postawić Ci zarzuty. Pod osłoną nocy i pod pretekstem wypełniania żydowskiego prawa Arcykapłani i uczeni w Piśmie rozpoczęli przesłuchania. Być może byli pewni, że Ty to prawo złamałeś. Ich twarde serca nie zrozumiały, że Ty prawo Boskie na ich oczach wypełniałeś tak, jak zamierzył i nadał je Ojciec. Żydzi utknęli w błędnych interpretacjach i gąszczu przepisów, które ustanowili sami, wbrew zamysłowi Stwórcy, ponad ducha tego prawa i ponad siły człowieka. Sami siebie natomiast postawili nad tymi paragrafami. Stosowali prawo przewrotnie – tak jak oni je rozumieli. Dlatego Ciebie – wytykającego im te błędy, mówiącego im prawdę w oczy - znienawidzili i postanowili zgładzić. Byłeś niewygodny dla ludzi wyniesionych do najwyższych godności synagogi, wchodziłeś ze światłem w ciemne zakamarki ich życia, lud szedł za Tobą, byłeś niebezpieczny dla ich wygodnej pozycji. Krytyka, jaką poddałeś ich postępowanie, dziś pewnie nazwana byłaby mową nienawiści, i za tę mową postanowili uciszyć Cię bezpowrotnie. W tym celu musieli oskarżyć Cię o przestępstwo podlegające karze śmierci. Sami nie mogli tego zrobić, ze względu na obowiązujące w prowincji przepisy. Ostateczny wyrok zaplanowali wydać cudzymi rękami. Wcześniej jednak, by zachować wszelkie pozory prawa wysłuchali fałszywych zeznań podstawionych świadków. Te jednak nie były spójne, więc decydującym argumentem stała się dla Kajfasza Twoja odpowiedź na pytanie – czy Ty jesteś Mesjaszem. Odpowiedziałeś zgodnie z prawdą, a tę uznano za bluźnierstwo.
Panie postawiony przed karykaturą sądu, jakże blisko Twego serca są ludzie niesprawiedliwie osądzani, bezbronni wobec oszczerstw, naciąganych paragrafów, niesprawiedliwości w majestacie prawa. Jaką gorycz budzą Ci, którzy dopuszczają się tych podłości. Czy i ja nie stanowię siebie czasem sędzią nad bliźnim, czy nie dopuszczam pomówień jako pewnych dowodów czyjejś winy, czy nie brakuje mi Boskiego światła, by orzekać o prawdzie? Czy nie zostałeś nigdy przeze mnie osądzony w drugim człowieku? Czy nie zostałeś nigdy przeze mnie osądzony jako Bóg niespełniający moich oczekiwań? Jako Bóg mówiący niewygodną prawdę? Jako Mesjasz jakiego nie chcę? Ty stałeś przed swoimi sędziami, by wynagrodzić nasze niesprawiedliwości, zapłacić na ludzką pychę „jedynego sprawiedliwego”.

Panie w trakcie procesu nie powiedziałeś wielu słów, nie broniłeś się, każde zdanie, jakie padło z Twoich ust było jasnym świadectwem prawdy. Ta postawa uczy, że wbrew wszystkiemu należy prawdy bronić, a ludzie, którzy jej poszukują są warci rozmowy w każdej sytuacji. Na pytanie arcykapłana odpowiedziałeś, że Jesteś Synem Bożym, Mesjaszem. To ta wypowiedź przeważyła szalę i stała się aktem oskarżenia. Jezu po to przecież przyszedłeś na świat, nie mogłeś więc zaprzeć się własnej tożsamości i godności.
W trakcie przesłuchań nie myślałeś o uratowaniu siebie, ale o dobru dusz osądzających Cię ludzi. Pragnąłeś dać im do myślenia, tak by szukali Bożej drogi we własnych sercach. Oni jednak, w swoich owładniętych nienawiścią umysłach, nie chcieli rozpoznać w Tobie Mesjasza, choć z łatwością mogli to zrobić. Studiowali Pismo i prorockie teksty o Słudze Bożym, ale zamknęli się na niewygodną dla siebie prawdę i z całym zaangażowaniem doprowadzili swój plan do końca. Jezu tak często unikamy prawdy, nie chcemy się z nią zmierzyć. Najboleśniejsze konfrontacja to czasem prawda o sobie samym, czasem o sprawach, o których mamy wcześniej wyrobiony sąd, często jest to prawda o Tobie. Dopóki jednak nie zasklepimy się i nie okopiemy w swoim myśleniu Ty będziesz pukał i wskazywał nam światło.
Ty Panie, dla pohańbienia, byłeś przerzucany od jednego do drugiego sędziego, nigdzie nie znajdując sprawiedliwości. Dostojnicy żydowscy wydali Cię rzymskiemu urzędnikowi Piłatowi, on przerzucił Cię jak gorący kartofel do Heroda, jako zarządcy Galilei, ten z kolei z powrotem do Piłata, a w końcu stanąłeś przed rozgrzanym tłumem rodaków.
Pośród sędziów wyróżniłeś Piłata, któremu w poważnej rozmowie wskazałeś drogę prawdy. On w tej grupie niesprawiedliwych był jedynym szukającym sposobu, by Cię uwolnić, nie widział i nie rozumiał przestępstwa, o które Cię oskarżano. Starsi żydowscy chcieli to na nim wymusić, ale Piłat uległ dopiero szantażowi politycznemu - jakoby występujesz przeciw jego zwierzchnikowi – cezarowi. Sprytni uczeni w Piśmie znaleźli sposób, by skazać Cię rękami Rzymu..
Heroda, który potraktował Cię jako ciekawostkę, liczył, ze zaprezentujesz przed nim jakieś nadprzyrodzone znaki i cieszył się na przedstawienie, nie zaszczyciłeś żadnym słowem. Milczałeś przed płytkim, zepsutym hedonizmem prześmiewcą. Jego serce było zamknięte. Jezu oddaję Ci moje serce, a Ty uczyń je otwartym na Twoje słowa. Nie daj mi tkwić w pajęczynie przyjemnostek rozleniwiających ducha, zamulających umysł, nie zdolny już w pewnym momencie ani do pójścia trudniejszą drogą, ani nawet do dostrzeżenia tej ścieżki.

Panie, na Twoim procesie nie znalazł się nikt naprawdę sprawiedliwy, nikt nie stanął jako Twój obrońca, byłeś sam wobec owładniętych nienawiścią oskarżycieli. Mało tego – rozzuchwaleni Twoją pozycją łatwej ofiary dranie - mali ludzie o małych, pragnących chwilowej władzy i pożądających przemocy rozumkach - otrzymali niebywałą okazję do dobrej zabawy. Ależ to było przeżycie – móc wyładować swoje frustracje i najniższe instynkty na kimś, kogo uważano za proroka, obwołano królem, kto teraz stał przed nimi bezbronny i pokonany. Tak – to czujący się bezkarnymi słudzy zaczęli Cię bić, policzkować, opluwać, popychać i naigrywać się z Ciebie. Taki koncert szatańskiej rozrywki zapoczątkował sługa Arcykapłana, który w czasie przesłuchania uderzył Cię w twarz. To był mocny cios, którego skutkiem był złamany nos, a nade wszystko poniżenie.
Tak oto - człowiek spoliczkował Boga. Uderzenie kogoś w twarz było i jest próbą odebrania mu godności, pokazem władzy i siły
Jezu Twoje łagodne, pełne dobroci i dostojeństwa oblicze zostało zbrukane ohydnymi aktami przemocy i upokorzenia. Czy umiem rozpoznać w nim oblicze mojego Boga? Czy umiem stanąć w Twojej obronie, gdy ktoś policzkuje Cię dziś? Każdy z nas widział i doświadczył aktów policzkowania Boga, bo takim ciosem jest także każdy grzech ciężki, takim ciosem są akty niedowiarstwa i nieposłuszeństwa, ale też coraz liczniejsze akty profanacji i bluźnierstw. Co gorsza takie zachowania są publicznie akceptowane, a wręcz doceniane. Czy potrafię bronić swojej wiary, gdy jest policzkowana fałszywymi tezami, wyśmiewana, poniżana? Czy potrafię stanąć w pojedynkę przeciw światu, który oskarży mnie o zacofanie i zaściankowość? Czy mam odwagę zaświadczyć, że to jest Jezus – Syn Boży, Zbawiciel. Dopomóż mi być wiernym w najtrudniejszych społecznie chwilach, gdy opowiedzenie się za Tobą może wiązać się z publiczną pogardą i odrzuceniem towarzyskim. Dopomóż mi nie być obojętnym lub biernym, gdy opluwany i wyszydzany jest inny człowiek, bo w nim poniżany jesteś Ty.

Panie mój i Królu, mój Bracie i Przyjacielu pośród wielu cierpień doznałeś także bólu bezprawia, niesprawiedliwego procesu, tchórzostwa i koniunkturalizmu władzy, wyśmiania przez małych ludzi. W pałacu Kajfasza przyjąłeś na siebie cierpienie milionów osądzanych i wyszydzanych, niewinnie skazanych i publicznie zniszczonych, ofiar sprokurowanych procesów i bezprawia, zabawek okrutnej władzy. Zadośćuczyniłeś też za ich ciemiężycieli, a siebie wydałeś na niewinną ofiarę ludzkiej podłości. Uwielbiam Cię za to i dziękuję. Nie pozwól mi nigdy dołączyć do grona szyderców. Wzmocnij mnie Twoją łaską, abym potrafił bronić Ciebie na nieskończonym procesie wydanym Ci przez świat.
Maryjo zanieś moją modlitwę przed tron osądzonego i spoliczkowanego przez ludzi Syna, pomóż mi wytrwać przy Nim w każdych okolicznościach. Trzymaj mnie proszę przy Twoim Niepokalanym Sercu, bo przy nim niezawodnie usłyszę bicie Serca Jezusa.

Autor rozważań Dorota
obraz ze strony:www.repro-tableaux.com