Ojcowie Pustyni uczą nas bardziej wierzyć w Boga i Bogu, niż stale Go ?czuć?. Zresztą to ?stałe czucie? Boga jest po prostu niemożliwe: nawet momenty szczególnego doświadczenia Boga, które nieraz wiążą się z jakimś doznaniem, są zawsze tylko momentami. One są łaską darem Boga i jako takie mają zapaść w pamięć serca, tak by stały się dla nas jak perła, skarb życia. Do tych chwil-skarbów potem możemy wracać poprzez wspomnienie, które warto zamieniać na dziękczynnie i uwielbianie Boga; tak jak robiła w swoim życiu Maryja (por. Łk 1,46?55), a Psalmista zaleca: Wielkich dzieł Boga nie zapominajcie (Ps 78,7). Błędem jest jednak bezwzględne utożsamianie obecności Boga i Jego działania w człowieku z doznaniami emocjonalnymi, które ów człowiek miałby stale odczuwać.
Otóż nie to jest ważne, cośmy odczuli i przeżyli, ale to, ile okazaliśmy wierności Bogu, który wszedł w nasze życie. (?) Trzeba je podjąć po prostu z wdzięczności za to, że On sam pierwszy nas umiłował i wszedł w nasze życie i w naszą codzienność. (?) Tymczasem prawdziwy kontakt, prawdziwa modlitwa musi prędzej czy później zacząć obywać się bez uczuciowych ?przeżyć?. Przeżyć można coś, doznać można czegoś; ale Bóg jest Kimś, nie czymś; i po pierwsze sam decyduje o stopniu kontaktu z nami, a po drugie naszym celem nie jest przeżyć Go, tylko uwielbić. Pogoń za przeżyciami jest jedną więcej pokusą [źródło: Małgorzata Borkowska OSB, Sześć praw wiary i ich skutki].