Maria Magdalena pozostała przy grobie, płacząc. Czekała. Może ktoś przyniesie Jezusa do grobu? A może czekała na coś więcej? Nie wiemy. W każdym razie, ktoś z boku mógłby powiedzieć: "Cóż za uparta kobieta, ileż można płakać i szlochać? I co to da?" Ale to właśnie do niej jako pierwszej przyszedł Jezus. Przyciągnął Go jej smutek, który nie miał końca. Na niej spełniły się słowa wypowiedziane podczas Kazania na Górze: "Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni" (Mt 5,4). Smucą się, bo kochają. Smucą się, bo brak bliskiej osoby. Jezus zobaczył twarz kobiety, która tęskniła. I dlatego płakała. Iluż chrześcijan dzisiaj tęskni w taki sposób za Jezusem? Być może niewielu, dlatego trudno doświadczyć im mocy zmartwychwstania.
[źródło:www.deon.pl]