Upominam was bracia, aby nie było między wami rozłamów...
1/ Ludzie mają świadomość, że niezgoda w małżeństwie, rodzinie, społeczeństwie obraca się przeciwko nim samym, dlatego dążą do zgody. Przecież się mówi: w jedności siła. Jednak pomimo iż ludzie wiedzą, że jedność jest dobrem, to nie potrafią w wielu przypadkach jej zachować. A liczne spory, waśnie, kłótnie i nieporozumienia, o których się mówi i słyszy, to potwierdzają. Dlatego jest tyle cierpienia z powodu braku jedności w dzisiejszych czasach. Coraz więcej ludzi jest smutnych, załamanych, wpadających w depresje i nerwice. A zdarza się nawet, że brak jedności prowadzi do tragedii i to takich, że aż trudno sobie wyobrazić. Bo skoro syna zabija matkę… matka zabija swe dziecko… ojciec katuje swoje dzieci, to co o tym myśleć? Psychologowie i psychiatrzy mają tak wielu pacjentów, że na wizytę w ich gabinetach czekać trzeba długie miesiące.
2/ Ten brak jedności dotknął także wspólnotę Kościoła. I choć wydawać by się mogło, że do tego dojść nigdy nie powinno, to jednak doszło. Ludzkie ambicje, pycha i głupota doprowadziły do podziału chrześcijan i ten podział trwa, a nawet się pogłębia. Jezus już we wieczerniku przestrzegał przed podziałem swoich wyznawców, a nawet modlił się o tą jedność, to jednak złość ludzka okazała się silniejsza, bo doprowadziła do rozłamu. Dziś wszyscy wiemy, że ten podział niszczy Kościół, a do pojednania bardzo daleko. Wprawdzie spotykają się i modlą wyznawcy Chrystusa różnych wyznań, ale jedności nie ma. Wprawdzie nie ma nienawiści do siebie, ale nie ma też miłości. Aby przywrócona została jedność trzeba czegoś więcej niż to, co czynią dziś wyznawcy katolicyzmu, prawosławia i protestantyzmu. A co trzeba, podpowiada nam patron dnia dzisiejszego św. Andrzej Bobola.
3/ Św. Andrzej, to katolicki męczennik za jednanie powaśnionych chrześcijan w XVII wieku. W jego męczeństwie widać, jak wielkim złem jest rozłam wśród wyznawców Chrystusa. To, że chrześcijan zabijali poganie i lała się obficie krew męczenników w pierwszych wiekach Kościoła, to jakoś można wytłumaczyć, choć to takie nieludzkie, ale gdy życia odbiera się bratu, który głosi Chrystusa ludziom ochrzczonym i szuka ich zbawienia, to trudno zrozumieć. A do śmierci Andrzeja Boboli nie doprowadzili ani poganie, aby wyznawcy innych religii, do tej śmierci doprowadzili ci, którzy uważali się za wyznawców Chrystusa. I to jest dla nas wszystkich ostrzeżenie, ale i wezwanie do formacji wiary. Bo takie rzeczy mają miejsce wśród chrześcijan tylko dlatego, że wiara niektórych chrześcijan jest martwa.
Czyż Jezus przed tym nie przestrzegał ludzi? Gdy mówił Żydom, że wiary nie mają, byli bardzo na Niego obrażeni, a wiemy do czego ich doprowadził ten brak wiary.
4/ Św. Andrzej nie miał łatwej drogi do święceń kapłańskich i złożenia ślubów zakonnych. Trudny charakter, porywczy temperament doprowadził go do wielu upokorzeń. Ale uwierzył, że z pomocą Boga można się zmienić i podjął ciężką wewnętrzną pracę nad sobą. Ta praca pomogła mu dojrzeć we wierze i zrozumieć naukę Chrystusa, szczególnie tą dotyczącą Kościoła.
Dlatego od samego początku duszpasterzowania daje się dostrzec jego odmienne spojrzenie na prawosławnych, których uważa za braci w wierze. Nie widzi w nich odszczepieńców, ale wyznawców Chrystusa, którzy mają nieśmiertelne dusze i Bóg ich pragnie zbawić. Dlatego mimo iż był już podział w Kościele na katolików i prawosławnych, ojciec Bobola ewangelizuje ludzi, jakby tego podziału nie było. Dla niego ważniejsze było zbawienie człowieka, niż rozłam do którego doprowadzili ludzie. To spojrzenie ojca Boboli przerasta epokę w której żyje.
Dlatego szedł do ludzi nie pytając się, czy jesteś katolik, czy prawosławny? Dla niego najważniejsze było spotykanie z ludźmi, którzy są dziećmi Boga i On pragnie ich świętości i zbawienia. To wzniesienie się ojca Andrzeja ponad myślenie wielu ludzi Kościoła tamtej epoki zasługuje na podkreślenie.
5/ Ale nie wszyscy do tego myślenia dorośli. Dlatego ojciec Andrzej był zakonnikiem, kapłanem, misjonarzem prześladowanym przez wszystkich, zarówno swoich przełożonych, jak i prawosławnych. Zarzucono mu nieposłuszeństwo, przenoszono z klasztoru do klasztoru, posądzano o niszczenie dobrych relacji między chrześcijanami obu wyznań. Jego przełożeni mieli świadomość, że żyje w wielkim niebezpieczeństwie i grozi mu śmierć, dlatego chcieli go ratować, ale on nie ustawał w swej gorliwości. Był przekonany, że to, co czyni jest wolą Bożą. Ta gorliwość doprowadziła go do męczeństwa, które było okrutne. Znęcanie się nad człowiekiem, kapłanem, zakonnikiem i wymuszanie na zaparcia się katolicyzmu, to prawdziwy dramat ludzi, którzy uważali się za chrześcijan.
Ale tak było z ojcem Bobolą. Kilku godzinne torturowanie misjonarza w rzeźni zwierzęcej, aż do utraty jego życia – jest dowodem, że podzielone chrześcijaństwo jest złem i tego zła nie można nigdy usprawiedliwiać. Kto uznaje, że jest inaczej, to nie wie, co mówi.
6/ Gdyby rozłam chrześcijan nie był złem, to ojciec Bobola nie zginąłby 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim, a do tej śmierci doprowadzili bracia w wierze, prawosławni popi, którzy uważali, że ojciec Bobola zabiera im wyznawców z parafii, bo nie zmuszeni przez ojca Andrzeja, sami dobrowolnie przechodzili z prawosławia na katolicyzm. I w tym, co się działo nie widzieli dobra, tylko zło.
I to niezrozumienie intencji ojca Boboli, którzy z miłością pełnił posługę wśród ludzi ochrzczonych i pomagał im powrócić do Boga, doprowadziło nie tylko do tragedii gorliwego kapłana, zwanego duszochwatem, ale przyniosło zgorszenie dla świata. Bo za przelaniem tej krwi nie stoją poganie, ale wyznawcy Chrystusa, innego wyznania.
7/ Myślę, że gdy Kozacy pojmali ojca Bobolę, nie chcieli go zabić. To nie było ich intencją. Ale to się stało. Dlaczego? Bo tam gdzie nie ma jedności, sytuacja czasem wymyka się z pod kontroli i dochodzi do tego, czego my nie chcemy. Tam się dzieje w życiu małżeńskim, rodzinnym społecznym, ale i w Kościele.
Dlatego trzeba dziękować Bogu, że Kościół podejmuje pracę ekumeniczną, bo brak jedności Kościoła uderza bardzo w dzieło misyjne. Głosi się o tym samym Bogu, przywołuje się słowa z Pisma Świętego, mówi się o tych samych sakramentach, a czynią to ludzie różnych obrządków religijnych. Czy to pomaga? Czy taka ewangelizacja przyniesie owoce? Nie łudźmy się, że z tego będzie dobro.
8/ Dlatego Bóg nie pozwolił zapomnieć Kościołowi o św. Andrzeju i pozwolił mu objawiać się po śmierci, dzięki czemu znalazł się w katalogu świętych. Papież Pius XII napisał o nim encyklikę w której napisał, że tej postaci Kościół zapomnieć nie może, a wszyscy chrześcijanie powinni się od niego uczyć żyć wiarą. A Polacy prawie, że go nie znają.
Dlaczego? Bo o św. Andrzeju mówi się podczas kazań i pisze w różnych artykułach bez ukazania go, jako dar od Boga dla dobra Polaków i Ojczyzny. Powtarza się do znudzenia wydarzenia z jego życia i szuka się w nich sensacji. A przecież prawda o św. Andrzeju jest o wiele bogatsza. Już sam fakt, że Bóg nie pozwolił o nim po śmierci zapomnieć i ukazywał się powinno budzić pytania. Czy po się objawiał, aby był jeszcze jeden więcej święty w katalogu świętych, czy chodzi w nich o coś więcej? I rzeczywiście chodzi o coś więcej. 3 maja 1938 roku objawił się Fulli Horak, oto jej relacja:
Spytałam go, czy będzie Patronem Polski?
- Już nim jestem, gdyż nadchodzą znowu czasy ciężkie i trudne. Będą wam pomagał… Ludzie nie dość gorąco i nie tak jak trzeba zwracają się do mnie. Mogę być bardzo pomocny w zażegnywaniu wielkich katastrof. Mogę nieść ulgę w cierpieniu.
Od tamtego dnia minęło tyle lat, a ludzie nadal w odniesieniu do św. Andrzeja zachowują się tak, jak on mówi: nie dość gorąco i nie tak jak trzeba zwracając się do mnie. Dlaczego? Bo nie znają św. Andrzeja.
Dziś, gdy naród jest tak podzielony, czy nie potrzebna nam pomocy św. Andrzeja? Przecież to jest patron jedności. Z nim naprawdę można wiele osiągnąć. Dlatego tam, gdzie brakuje zgody, zwróćmy się o pomoc do św. Andrzeja. Aby ta prośba nas przekonała przytoczę świadectwo z naszego sanktuarium.
W latach 90-tych minionego XX wieku, moje małżeństwo legło w gruzach. Ja alkoholik, a żona szukała uciech u innych mężczyzn. Gdy już mieliśmy się rozejść, wskazał mi ktoś ze znajomych na św. Andrzeja w Strachocinie. Pojechałem tam, choć mieszkam w miejscowości oddalonej od Strachociny ponad 100 km. Gdy przyjechałem, na Bobolówce odbywało się nabożeństwo do św. Andrzeja w 16 dzień miesiąca. Tam zobaczyłem wielu modlących się ludzi. Stanąłem pośród nich. W pewnym momencie przyszła mi myśl, że powinien żem się wyspowiadać. Wpierw ją odrzuciłem, gdyż już dobrych kilka lat się nie spowiadałem. Ale gdy spojrzałem na konfesjonał był tam kapłan, który jakby patrzył na mnie i spojrzeniem zachęcał mnie do spowiedzi. To jego spojrzenie było tak przejmujące, że zacząłem przypominać sobie, kiedy odtętni raz byłem się spowiadać, oraz co bym wyznał, gdy podejdę do kratek. Trwało to przez całe kazanie, które głosił kustosz sanktuarium. Po skończonym kazaniu odważyłem się podejść do spowiedzi. Kapłan wyraził wielką radość, że się spowiadam i wysłuchując mojego wyznania wskazał, że ratunek dla mnie i mojego małżeństwa jest w św. Andrzeju, bo skoro tu przyjechałem to Święty chce wziąć sprawę w swoje ręce. Uwierzyłem i zacząłem się modlić do św. Andrzeja, a po pewnym czasie wszystko zaczęło obracać się ku dobremu. Ja przestałem pić, żona inaczej patrzy na życie. Uratowaliśmy nasz małżeństwo. Jestem pewien, że to wielka zasługa św. Andrzeja, dlatego jestem teraz jego czcicielem i innym wskazuję św. Andrzeja jako pomoc w sytuacjach po ludzku nie do rozwiązania.
9/ Oby to świadectwo pomogło nam wszystkim w zaprzyjaźnieniu się ze św. Andrzeja. Oby nasz naród zrozumiał, że skoro sam powiedział, że mogę być bardzo pomocny w zażegnywaniu wielkich katastrof. Mogę nieść ulgę w cierpieniu, to nie mówił to dlatego, aby szukać u ludzi popularności, ale aby, tak jak zawsze pomagać w rozwiązywaniu trudnych spraw. A tą sprawą naprawdę trudną w Polsce jest podział narodu. Jeśli tego nie zatrzymamy, to może się to bardzo źle skończyć, jak już nie raz w naszej historii. Dlatego podejmijmy za przyczyną św. Andrzeja wielką modlitwę o jedność w narodzie, a jestem pewny, że niebawem Patron Polski nam się odwdzięczy. Amen
Kazanie ze strony parafii w Strachocinie
fot. www.milujciesie.org.pl