Jeśli nam upominanie nie wychodzi (przy zalożeniu, że staramy się upominać z miłością), popatrzmy na Jezusa, który również, upominając faryzeuszy, ponosił klęskę za klęską. Kto jednak miłuje, ten zawsze wygrywa; przegrywa zawsze ten, który nienawidzi i gardzi. Płacąc dług miłości, kochając tych, którzy nas nienawidzą (bo fakt pozostaje faktem: nie wszyscy odnoszą się do nas z entuzjazmem, dla wielu ludzi nasza obecność może jest ciężkim krzyżem) wstępujemy w ślady Chrystusa i bierzemy naszych trudnych braci czy siostry na ramiona. Droga miłości, nawet jeśli krzyżowa, wiedzie ostatecznie do życia i zmartwychwstania. [Fragment z Szymon Hiżycki OSB "Słowo jest blisko ciebie. Refleksje wokół czytań liturgicznych"]