pychaKatolicka teologia zawsze uważała pychę za matkę wszystkich grzechów. W swej oryginalnej postaci jest ona odmową posłuszeństwa Bogu, zapatrzeniem się w siebie i złudną wiarą, że Bóg nie jest nam potrzebny i jesteśmy samowystarczalni.

Obok - obraz Pietera Breugla, Wieża Babel

Wybitny polski teolog o. Jacek Woroniecki pisał: Zło zawarte w pysze i sprawiające, że jest ona po grzechach przeciw cnotom teologicznym najcięższym z grzechów, polega na tym, że w niej odwrócenie się od Boga jest wprost zamierzone, podczas gdy w innych tego nie ma („Katolicka etyka wychowawcza”, Lublin 1986, t. II/1, s. 403-404).

Pycha - grzech aniołów i ludzi

Pycha jest grzechem nie tylko ludzi, ale i niektórych aniołów. To ona doprowadziła do upadku najdoskonalszy byt stworzony przez Boga – Lucyfera oraz inne anioły. Szatan w pełni świadomie i dobrowolnie, w sposób zamierzony powiedział Bogu „Nie będę służył”. Człowiek, choć mniej doskonały niż anioły, jest także bytem stworzonym i to „na obraz i podobieństwo Boże”. Został wyposażony przez Stwórcę w pewne siły, które psychologia nazywa potrzebami, np. potrzeba ochrony własnego życia poprzez zapewnienie sobie bezpieczeństwa czy zdobywania pokarmu, podtrzymywania i przekazywania życia następnym pokoleniom przez aktywność seksualną. Z kolei dzięki potrzebie posiadania i znaczenia może „czynić sobie ziemię poddaną”.

Siły owe (potrzeby) pochodzą od Boga i jako takie są dobre. Ale mają one podlegać kontroli rozumu i woli. Te niestety zostały poważnie osłabione przez grzech pierworodny. Dlatego, gdy dary te znajdą się w rękach wolnego człowieka, mogą być wykorzystane dobrze lub źle.

Jeżeli człowiek wykorzystuje te siły tak, jak pragnie tego Bóg, stają się one motorem czynienia dobra, ubogacają one człowieka i mogą stać się trwałą dyspozycją do czynienia dobra, czyli cnotą.

Jeśli natomiast człowiek przestaje nad nimi panować, ulega im zgodnie ze swoimi pożądliwościami i zachciankami, może nawyknąć do czynienia zła i wytworzyć w sobie trwałą dyspozycję zwaną wadą.

Porządkowanie pojęć

Warto w tym miejscu poczynić pewne rozróżnienie i uporządkować pojęcia.

Spotykamy się często z tym, że pychę raz nazywa się grzechem i to pierwszym z siedmiu grzechów głównych, a innym razem wadą. Jest więc pycha grzechem czy wadą? Może być i tym, i tym. Otóż istnieje zasadnicza różnica pomiędzy grzechem i wadą. Grzech jest uczynkiem, jednorazowym aktem, natomiast wada jest stałą skłonnością do czynienia zła. Grzech można porównać do krótkiej choroby, którą szybko można wyleczyć. Wadę zaś do choroby chronicznej, przewlekłej, która sprawia, że człowiek cały czas choruje. Kiedy wyjątkowo zdarzy mi się spóźnić na mszę św. lub umówione spotkanie, popełniam grzech, ale gdy notorycznie się spóźniam, nie tylko grzeszę za każdym razem, ale i mam wadę spóźnialstwa.

Podobnie jest także z czynem dobrym i cnotą. Człowiek może jednorazowo zdobyć się na jakiś chwalebny czyn, ale to jeszcze nie świadczy o jego cnocie. A też człowiek posiadający jakąś cnotę może jednorazowo popełnić grzech, nawet ciężki, co nie świadczy o tym, że tym samym tę cnotę utracił.

Źródła

Pycha i jej przeciwieństwo, czyli pokora, mają wspólne źródło. Rodzi się, gdy człowiek uświadamia sobie swoje zdolności, zalety, przymioty, posiadane możliwości. Ale wbrew obiektywnej prawdzie, iż jako stworzenie jest we wszystkim zależny od Boga a także innych ludzi, posiadane przymioty traktuje jako bezwzględnie sobie należne, a ponadto siebie samego uważa za ich przyczynę i źródło. Podkreśla, a nawet wyolbrzymia swoje zasługi i sukcesy. Zamiast oddać chwałę Bogu, chwali siebie samego. Nie poczuwa się do wdzięczności komukolwiek za cokolwiek, a nawet zgłasza ustawiczne roszczenia, jakoby mu się wszystko należało. Pyszałek nie dziękuje – on żąda! Nie uznaje żadnej zwierzchności nad sobą, gardzi autorytetami, obce jest mu posłuszeństwo. Dlatego zawsze i wszędzie chce stanowić - zamiast Bożego - własne prawo i porządek (por. ks. M. Chmielewski, „Egzorcysta” 2015, nr 1, s. 42).

Pycha w anegdocie

Obrazowe wyjaśnienie, czym jest pycha, znajdujemy w pewnej anegdocie. Któregoś dnia dzięcioł, jak zwykle, stukał swoim twardym dziobem w pień potężnego drzewa. Nagle zachmurzyło się i piorun uderzył w drzewo, odrzucając dzięcioła na sporą odległość. Ptak, otrząsnąwszy się z upadku i popatrzywszy w górę na roztrzaskane uderzeniem pioruna drzewo, pomyślał: „Wiedziałem, że mam bardzo dużo siły w dziobie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tyle, by roztrzaskać tak potężne drzewo”.

Tysiące twarzy pychy

Ostatecznie bowiem pycha rodzi się z nieznajomości siebie. T. Merton pisze: pycha jest uporczywym dążeniem do tego, by być tym, czym nie jesteśmy i nigdy nie mielibyśmy być („Nowy człowiek”, Kraków 1996, s. 67). Pycha towarzyszy nam przez całe życie (podobno umiera dopiero 5 minut po naszej śmierci). Ma tysiące twarzy. Chce być w centrum uwagi, rządzić i panować nad innymi. Występuje jako kompleks wyższości, ale też i jako kompleks niższości, upierając się, by zajmować ostatnie miejsca, a przez to zwrócić na siebie uwagę. Potrafi wykorzystywać wszystkie wady i ukrywać się pod płaszczykiem cnót. Udaje nawet pokorę, gdy człowiek jest przekonany, że postęp na drodze duchowego rozwoju, świętości czy modlitwy, zawdzięcza sobie i swojemu wysiłkowi. Przykładem takiej duchowej pychy jest faryzeusz, który dziękował Bogu, że nie jest jak inni grzesznicy, jak stojący obok celnik (Łk 18, 9-14).

 

Jak rozpoznać człowieka pysznego?

To człowiek, który nie znosi posłuszeństwa, czyjejś zwierzchności. Wszystko wie lepiej, nie potrzebuje niczyjej pomocy, nawet Bożej, a nawet uważa, że sam o własnych siłach może się zbawić.

  • Nie potrafi poprosić o pomoc, nawet gdy jej potrzebuje („Zosia-samosia”).
  • Nie umie dziękować.
  • Obca jest mu wdzięczność.
  • Nie potrafi przegrywać i nie znosi klęsk, choć porażki spotykają każdego i są w życiu nieuniknione.

Jak leczyć pychę?

  • Dążyć do poznawania prawdy, szczególnie tej o sobie.
  • Służyć innym bezinteresownie.
  • Uczyć się dziękować, prosić i być wdzięcznym Bogu i ludziom.                                                                                                                                                                                                                                                 Lucyna Styś

(Tekst pochodzi z naszego biuletynu)